Cura domestica i jej kurki

W majątkach dworskich zawsze były stada kur, kaczek, gęsi czy innego ptactwa i całe to kolorowe towarzystwo chodziło sobie luzem po obejściu, ku uciesze najmłodszych domowników.  Jest nawet specjalna odmiana zwana czubatką dworską, znana już w średniowieczu, kury wielce ozdobnej, dumnej i powabnej.  Gdy przeglądam przedwojenne zdjęcia zawsze dłużej zatrzymuję się właśnie na tym jednym, gdzie Janeczka i Stefanek radośnie kucają wśród stadka kurek i kaczek na gazonie przed dworem.

111

I aby tradycji stało się zadość postanowiłam również posiadać kurki.  Kilka lat temu, zimą, w dawnej powozowni, lokalny złota rączka zbudował nam kurnik, który potem po śniegu przeciągałam moją starą Zafirą na miejsce docelowe.  Wiosną kupiłam na targu różnobarwne kokoszki i jakiś miesiąc później pojawiło się pierwsze jajo. Szłam do domu z tym jajkiem ucieszona tak, jakby co najmniej ze złota było.  Takie świeżutkie jajo zupełnie inaczej „siedzi” na patelni niż kupne:  białko nie rozlewa się, ale tworzy wokół prawie pomarańczowego żółtka coś na kształt zwartej galaretki.  No i smakuje też inaczej, bo kurki chodzą sobie gdzie chcą, skubią sobie „zielonkę – świeżonkę” i różnorakie ekologiczne robaczki, od czasu do czasu tylko wracając do kurnika, by posilić się karmą. A gdy kura zniesie jajko, to zawsze gdacze wniebogłosy i kogut wtedy ma dylemat (jeżeli akurat się promenuje z resztą swojego kurzego fraucymeru gdzieś po parku).  Biec do tej co go przywołuje?  Ale jednocześnie trzeba by wszystkie inne panie bez opieki zostawić!  Ot, dylemat ptasiego dżentelmena…

_DSC8216

To moje pierwsze stadko niosek, które były wyjątkowo „łaskawe” i biegły do mnie jak do pani matki znikło w całości następnej wiosny.  Pewnego kwietniowego dnia przyszłam do kurnika i przywitała mnie grobowa cisza i walające się wszędzie pióra.  Najdorodniejsza i najcięższa kokoszka leżała zaduszona i porzucona pod płotem, widocznie lis nie dał rady  przenieść jej przez ogrodzenie.  Chcąc nie chcąc kupiłam nowe kurki na targu od gospodyni, która mi się żaliła, że lis jej dwadzieścia kur wyniósł jednego dnia.  Od tej pory zaczęłam zamykać na noc małe drzwiczki w kurniku, którymi lis dostał się do środka.  Niestety, nie zdało się to na wiele, bo lis przechera co roku sprytnie wyczekał momentu kiedy albo psy spały, albo mnie nie było na zewnątrz i kolejne stadka znikały.  Obecne kurki to już chyba moja piąta gromadka i pilnuję ich jak oka w głowie.

_DSC8187

Bo nie tylko lis jest dla nich zagrożeniem, ale i jastrząb, który często nad parkiem krąży, czy też kuna, która w zeszłym roku zlikwidowała mi jedenaście japoneczek nocujących na mirabelce.  Japonki to karzełki polskie zwane również kurkami rajskimi.  W zeszłym roku dostałam kilka w prezencie od sąsiada, któremu się nadmiernie rozmnożyły.  Te niewielkie, ale bardzo kolorowe kurki są na wpół dzikie, jak koty chodzą swoimi drogami i gdy pozostawi im się wybór wolą nocować na drzewie niż w ciepłym kurniku.

_DSC8316

Moje trzy japonki, które przetrwały atak kuny calutką zimę nocowały na starym dereniu, nawet jak śnieg gęsto sypał i mróz trzymał siarczysty.  Na jajka nie zawsze można liczyć, bo te ruchliwe liliputy znoszą je w najrozmaitszych zakamarkach, wysokich trawach czy krzakach i często nie mogę ich po prostu znaleźć.  A lęgi, o czym mnie sąsiad uprzedził, wyprowadzają bez mojej wiedzy i woli. I tak to się właśnie dzieje w tej chwili. Kilkanaście dni temu znikła mi z oczu jedna japoneczka i już się obawiałam, że znowu lis się zaczaił.  A tu okazuje się, że siedzi sobie w ciemnym kącie w dawnej powozowni i wysiaduje.  Czyli będą wkrótce lilipuciątka, może jak w tym wierszu: „Wolnym krokiem przez podwórze idą sobie dzieci kurze. W kropki, w ciapki, w malowanki, bo to miały być pisanki”.

_DSC8246

_DSC8296

Zostaw odpowiedź.

Możesz używać następujących znaczników HTML i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>