Moje Andrzejki

Pierwszy raz usłyszałam o Andrzeju Szoslandzie od Hani Chrzanowskiej.  W latach 1942-44 Andrzej wraz ze swoimi rodzicami Kazimierzem i Stefaniką mieszkał w Jeżówce (obecnie Adamowizna) pod Grodziskiem Mazowieckim. Ojciec Andrzeja jako postać bardzo znana, musiał się ukrywać przed gestapo. Przed wojną był wysokim oficerem Wojska Polskiego i jednym z czołowych jeźdźców okresu międzywojennego. Dwa razy występował na olimpiadzie, był zdobywcą srebrnego medalu w skokach w Amsterdamie w 1928 roku, a także rekordzistą pod względem startów w konkursach o Puchar Narodów. W swoich 23 startach odniósł 9 zwycięstw. W trakcie wojny ojciec Andrzeja był również żołnierzem AK, skarbnikiem Obwodu Bażant, (wg książki Marka Cabanowskiego Grodziszczanie I) i prawdopodobnie do jego zadań należało także zaopatrywanie w żywność i konie oddziałów partyzanckich działających w okolicach Grodziska. Państwo Szoslandowie szybko poznali i zaprzyjaźnili się z Marią i Janem Chrzanowskimi, ówczesnymi właścicielami majątku w Radoniach. Przez  dwa lata rodziny obchodziły wspólnie wszystkie święta kościelne, urodziny i imieniny. Ich czternastoletni syn Jędruś codziennie jeździł konno do córki pp. Chrzanowskich Janeczki, by razem z nią uczyć się na tzw. tajnych kompletach. Po lekcjach resztę dnia spędzali razem, chodzili na długie spacery, wspinali się na drzewa, grali w tzw. chińskie cienie.  I tak jak ich rodzice zżyli się ze sobą, tak Jędruś i Janeczka byli sobie bliscy.

dsc_0810

Rok 1944 okazał się dla tego nastoletniego chłopca wyjątkowo tragiczny. W nocy z 18 na 19 kwietnia Kazimierz Szosland został zamordowany na oczach żony i syna w drzwiach swojego domu w Jeżówce przez niezidentyfikowanych do tej pory sprawców.  Pół roku później, 24 października, po trzech dniach krótkiej i nagłej choroby niespodziewanie zmarła Janeczka.

Po wyjeździe z Radoń w 1945 roku Stefanika z Jędrusiem i pp. Chrzanowscy nadal pozostawali w przyjaźni, jako, że obie rodziny przeprowadziły się na Wybrzeże i mieszkały niedaleko siebie.  W 1947 roku urodziła się Hania Chrzanowska i w tej chwili to właśnie ona  jest najbliższą przyjaciółką 86-cio letniego Andrzeja.

Gdy zbierałam materiały do mojej książki „Dwór w Radoniach. Historia Janeczki” kilkakrotnie odwiedziłam p. Andrzeja w Gdańsku.  Siedzieliśmy przy lampce wina i dyktafonie, ja bombardowałam go setkami pytań, on cierpliwie na nie mi odpowiadał, usiłując sobie przypomnieć jak najwięcej szczegółów z tych dwóch lat spędzonych w Radoniach. Opowiadał mi również o swoich ukochanych Sokolnikach, które musieli opuścić zaraz na początku wojny:

[…]Najlepiej pamiętam czasy sprzed II wojny światowej, czyli Grudziądz, Warszawę i Sokolniki – nasz majątek w pow. wołyńskim – gdzie spędziłem parę lat, a potem spędzałem wakacje. Ojciec bardzo kochał Sokolniki i marzył, że jak będzie już w stanie spoczynku – tak nazywa się wojskowa emerytura – to osiądzie tam i zajmie się prowadzeniem majątku i hodowlą koni. Niestety Bóg chciał inaczej… Kiedy Ojciec przyjeżdżał do Sokolnik, spędzaliśmy czas na jeździe konnej i polowaniach, w których udział brały również psy – a tych było zawsze kilka.  Pamiętam jak sadzał mnie przed sobą w siodle, wożąc po okolicy. Z czasem kupił mi osiołka, potem hucułkę. Bardzo lubiłem patrzeć, jak sam jeździł, bo robił to naprawdę świetnie. Ojciec i konie to była jedność. 

Często towarzyszyłem  Ojcu w konkursach hippicznych. Kiedyś poszedłem z Ojcem oglądać parkur i był tam gen. Juliusz Rommel. Ojciec powiedział do mnie : „Zamelduj się Panu Generałowi”.  Ja, niewiele myśląc, stanąłem na baczność i wyrecytowałem formułkę: „Ułan Szosland melduje się posłusznie Panu Generałowi”. Generał spojrzał na mnie i spytał: „Dlaczego nie salutujesz”? „Bo jestem po cywilnemu” – odparłem.  Generał więcej uwag nie miał, a ta historyjka była potem często przez Ojca opowiadana[…]

W 2013 roku, po prawie 70 latach nieobecności, Andrzej zgodził się odwiedzić mnie w Radoniach.  Wiedziałam ile to musi go kosztować, by z powrotem tutaj przyjechać, gdzie zarazem i miłe i tragiczne wspomnienia z jego dzieciństwa przeplatają się ze sobą. Pojechaliśmy oczywiście na cmentarz grodziski, gdzie długo stał w zamyśleniu nad grobem swojego ojca, a później nad grobem Janeczki, swojej przyjaciółki z dzieciństwa.  Od tego czasu pozostajemy w bliskim i serdecznym kontakcie.

Dwa dni temu poleciałam do Gdańska na Andrzejki.  Zawiozłam mu w prezencie kopię mojego pierwszego obrazu olejnego, Hania przygotowała uroczysty obiad i smakowite zakąski. Przy winie i rozmowie, w uroczej i ciepłej atmosferze spędziliśmy cudowny wieczór.

dsc_0807

dsc_0813

Mam wielką nadzieję, że Andrzejowi uda się jeszcze raz odwiedzić Radonie, tak jak mi to obiecał przy pożegnaniu.

 

Komentarzy do Moje Andrzejki: 3

  • Małgorzata Baranowska  napisał:

    Jesteś WIELKA, znów piękne, wzruszające wspomnienia…, a i ten obraz <3 🙂 , tworzysz c.d. historii, ocalasz od zapomnienia… . GRATULUJĘ, pozdrawiam serdecznie <3

  • Adam Kozak  napisał:

    Szanowna Pani Beato,
    Z ogromną przyjemnością i szacunkiem ogladam Pani fotografie pięknego parku oraz dworu, w który wkladacie tyle serca i pracy. A przy tym zachowuje Pani wspaniałą dziecięcą ciekawość bogatej i trudnej historii tej okolicy oraz jej mieszkańców. Chcę wyrazić swój szacunek i wdzięczność za Pani poszukiwania oraz czas i serce dla ludzi, których losy splataly się z Państwa dworem. Rozmowy z synem p.Kazimierza Szoslanda są dla mnie szczegolnie cenne z racji naszego zamieszkania tego roku w Adamowiznie przy ul. Szoslanda właśnie. Intryguje mnie ta ludzka czasoprzestrzeń miejsc w których żyjemy.
    Dzis przy okazji kiermaszu znów podziwialiśmy styl Panstwa kuchni oraz dobrane wnętrza. Dziękuję za otwartość w jakiej dzieli się Pani z nami historią, pasja i talentami oraz użycza Pani tej wspaniałej przestrzeni.
    Jak to drzewiej bywało dwór z klasztorem nadają naszej okolicy urokliwego kolorytu i mocy.
    Pozdrawiam Panstwa serdecznie i Bogu dziękuję za to pomnażane dobro.
    Adam

    • admin  napisał:

      Panie Adamie, miło mi czytać te ciepłe słowa, cieszę się że moja skromna praca wokół dworskiej historii trafia do ludzi i jest jeszcze tak wdzięcznie doceniona, jak to ma miejsce w Pana przypadku. Pozdrawiam serdecznie, Beata

Zostaw odpowiedź. Anuluj odpowiedź

Możesz używać następujących znaczników HTML i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>