Żywiołowy park

resize_resize_DSC_8854

Z tym wpisem – szczerze mówiąc – wolałabym się z Wami nie dzielić. Mieszkam w Radoniach już 12 lat i zawsze jakoś sobie radziłam z wyzwaniami i problemami, które stawiały przede mną dwór i park. Natomiast dwa dni temu po raz pierwszy byłam zupełnie bezradna i mogłam jedynie patrzeć, pełna trwogi i niemocy, jak na moich oczach dokonuje się destrukcja tego co trwało niezmiennie od ponad dwustu lat. Cezary Wodziński w „Przechadzkach po ogrodach” stwierdza: „Jeśli zawierzyć archaicznej metryce, człowiek urodził się w ogrodzie. Dopóki tam nie trafił, był zaledwie kreaturą – ulepioną – kapryśnym gestem swego Kreatora. Właściwym miejscem narodzin człowieka stał się ogród. Tam zaczęła się jego historia, tam zapisana została partytura jego losu”. Czy to dlatego ten właśnie ogród, park, las, te negacje pustyni, darzymy takimi uczuciami? Uczuciami, które tkwią w nas bardzo głęboko, a których często nie jesteśmy w stanie zrozumieć? Czy właśnie dlatego czujemy się dobrze gdy wokół nas roztacza się estetyczna zieleń i kolory kwiatów cieszące oczy, ponieważ kiedyś, dawno, dawno temu dano nam tą ziemię, by ją doglądać, uprawiać, by się nią zaopiekować i pokochać? Wszyscy tak naprawdę jesteśmy w głębi duszy hobbitami, ziemianami, ogrodnikami, bez względu na to, czy mamy w swojej pieczy zabytkowy park, czy pielęgnujemy przydomowy ogródek, działkę poza miastem czy choćby skromne skrzynki balkonowe. I dlatego tak boli, gdy to w co włożyło się tyle serca, tyle lat starań, co było piękne i radowało zmysły nasze i innych, zostaje unicestwione w ciągu kilku zaledwie minut.

Ostatnie dni były wyjątkowo parne i burze krążyły wokół Radoń i nad całą Polską. Ale jeszcze w środę grzmiało i chmurzyło się tylko w oddali, choć trwało to całymi godzinami. W czwartek, około południa nagle zrobiło się w dworze ciemno. Wyszłam do parku i zobaczyłam na niebie kłębiący się fiolet, jakiego nigdy wcześniej nie widziałam. I tak jak to Mickiewicz opisuje w „Panu Tadeuszu”: „I była chwila ciszy, i powietrze stało głuche, milczące, jakby z grozy oniemiało”. Ta cisza rzeczywiście trwała tylko chwilę. Dosłownie z sekundy na sekundę zaczął się swoisty armageddon. Na moich oczach wiatr gwałtownie przybierał na sile, lunął siny deszcz, kontury drzew nagle zatraciły swoją wyrazistość. Park zawirował i drzewa zaczęły się słaniać pod naporem szalejącego żywiołu. Pierwsze zaczęły się łamać wiekowe kasztanowce w alei wjazdowej, kładąc się na moich oczach jak kruche zapałki. resize_DSC_8869

Wbiegłam do dworu, z trudem otwierając i zamykając za sobą drzwi. Dwór po prostu wył! W jadalni wichura otworzyła okno i deszcz siekł do środka, pobiegłam by je zamknąć i w tym momencie zobaczyłam jak największy i najbliższy budynku trójpienny jesion łamie się u nasady i leci na mnie. Zamarłam z ręką na oknie, nie będąc w stanie się ruszyć i czekając na uderzenie. Jesion runął, gałęzie jego wierzchołków minęły zewnętrzny parapet o 5 cm…

resize_DSC_8994

resize_DSC_8907

Chwilę później usłyszałam kolejny hałas z przodu dworu. Gdy podbiegłam do okna, potężny jesion na gazonie, pomnik przyrody, bohater wielu archiwalnych zdjęć i obrazów, od ponad dwustu lat stojący na straży dworu,właśnie łamał się z hukiem. Jego wierzchołki minęły krawędzie zewnętrznych schodów znowu o kilka centymetrów…

resize_DSC_9052

resize_DSC_8846

resize_DSC_8859

Pobiegłam do kolejnego okna i z każdego widziałam kładące się w tym wichrowym tsunami drzewa. W pewnej chwili miałam w sobie przerażającą pewność, że nic się temu żywiołowi nie oprze, że prędzej czy później poczuję uderzenie drzewa w dwór, który przecież stoi w otulinie najstarszych drzew w parku, w tym kilku pomników przyrody. Nawałnica trwała góra 15 minut i po chwili wszystko się uspokoiło. Wszystko poza mną – ja byłam jedną wielką rozedrganą komórką, czułam w sobie pulsowanie wszystkich nerwów i taki ból, i taką żałość jakby najbliższa mi osoba zmarła nagle na moich rękach. Ubrałam kalosze i wyszłam do parku, modląc się w duchu i mając nadzieję, że może tylko te kilka drzew, które widziałam z okien dworu uległo zniszczeniu, że może w głębi parku będzie lepiej. Niestety, był to mój najsmutniejszy spacer w życiu: mój piękny park leżał w ruinie, gdzie okiem nie sięgnąć widać były poskręcane, przełamane w pół, a nawet wyrwane z korzeniami drzewa. W ciągu niecałego kwadransa straciło życie dwudziestu dostojnych świadków historii…

P.S. Ponoć prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Ja takich mam i jestem za nich wielce wdzięczna. Usłyszawszy co się stało, niewiele myśląc spakowali co było pod ręką i w kilka godzin, mimo że mieszkają ponad 400 km ode mnie, byli już na miejscu i pomagali mi uprzątać teren wokół dworu. Bo, cytuję, „musisz mieć chociaż kilka metrów przed dworem, chociaż trochę dawnej normalności, chociaż skrawek zieleni i uprzątniętego gazonu, żeby móc pocieszyć oczy i strapioną duszę”…

resize_resize_DSC_9099

resize_resize_DSC_9082

resize_resize_DSC_9072

resize_resize_DSC_9025

resize_resize_DSC_9013

resize_resize_DSC_8975

resize_resize_DSC_8948
resize_resize_DSC_8919 resize_resize_DSC_8917

 

resize_resize_DSC_8901

resize_resize_DSC_8874

resize_resize_DSC_8866

resize_resize_DSC_8939

resize_resize_DSC_8963

resize_resize_DSC_9076 resize_resize_DSC_8851

Komentarzy do Żywiołowy park: 7

  • Małgorzata Baranowska  napisał:

    NIE!!!, NIE!!!, NIE!!! Jezus, nie wierzę!!! Beata, pękło mi serce……. i nawet nie jestem w stanie Ci pomóc………, gdyby mi to ktoś opowiadał, nie uwierzyłabym 🙁 🙁 🙁 . Jestem z Tobą, jestem z Wami, chwała Bogu i losowi, że Tobie, Wam i domowi nic się nie stało……
    PRZYTULAM i płaczę razem z Tobą <3 .

  • Marcin z Radoń  napisał:

    Zal… cholera Beata! Poznamy? A z drugiej strony… dziadzius bylby szczesliwy. Naturalnie zakonczyly… nie sciete Szyszką.

  • Jadwiga Piwońska  napisał:

    „Jam dwór polski” Piękny i mocny. I to jest optymistyczne. A jesiony młode trzeba posadzić.

  • Krzysiek  napisał:

    Faktycznie żal… Ale na prawdę trzeba spojrzeć na to od strony natury. One może i stały 200lat, ale widać, że część zdrowa nie była… Ludzie odchodzą ale rodzą się nowi… Drzewa tak samo. Nie ma co płakać tylko sadzić nowe. Mądrze! tak, żeby za kolejne 200 lat ktoś mógł opłakiwać albo po prostu podziwiać kolejne piękne wiekowe drzewa 🙂
    Życzę powodzenia i trzymam kciuki, żeby przez wiele kolejnych lat takie burze się nie zdarzały.

  • Teresa  napisał:

    Pnie powalonych drzew można zamienić w rzeźby, też będzie ładnie 🙂

  • Adam Kozak  napisał:

    Beatko, zamilknalbym nad powalonymj wiekami jak przy bliskich nagle zmarłych milczeć wypada, ale przecież Tobie i najbliższym temu miejscu należy się jakieś dobre słowo. Żal oj spory żal za pięknem które powalił ten żywioł- niestety żywioł też dzieło Stwórcy. Oby coś dobrego przyniósł na swe odkupienie. Przykrość patrzeć na to w ludzkiej w niemocy, pare cm od walacej się historia, ale proszę nie poddawajcie się mrokowi i bolowi. Dzięki Waszej woli i marzeniom ten dwór i park odzyly, dzięki Wam i waszym bliskim niech znów nabierze blasku i wleje nowe piękno ku pokrzepieniu serc.
    A tak po chłopsku już konkretniej – jakiej pomocy potrzebujecie jeszcze, co możemy Wam pomóc ?

    • John Locke  napisał:

      Niewiele wiem, ale jestem pełen podziwu, Pani Beatko. Tyle, co Pani serca i pracy włożyła w kultywowanie tradycji dworku, mało kogo na to stać i na pewno nie pójdzie w niepamięć. Czasem człowiek jest bezradny, widocznie tak miało być, a historia pisze się dalej.

      Głowa do góry 🙂

Zostaw odpowiedź. Anuluj odpowiedź

Możesz używać następujących znaczników HTML i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>