Rozterki na przedwiośniu

Jestem na tym bożym świecie już kilka dobrych dziesiątek lat, ale takiej zimy jak ta obecna jeszcze nie doświadczyłam.  Temperatura od jesieni utrzymywała się częściej powyżej niż poniżej zera, a śnieg padał raptem jakieś trzy razy i to po paręnaście (!) minut. Obecnie mamy końcówkę lutego, kiedy to zazwyczaj stawy radońskie były skute lodem, a ziemia solidnie zamarznięta na kilkadziesiąt centymetrów wgłąb, a ja patrząc na to co się dzieje w parku mam poważny dylemat. Istne rozdwojenie jaźni ogrodniczej.

Czucie i wiara, czy szkiełko i oko? Czekać na zimę, która jeszcze może nastać? Bo tak by nakazywało doświadczenie, minione dziesiątki lat i roztropność ogrodnicza.  Czy zdać się na intuicję, która podpowiada, że przyroda wie najlepiej, że skoro ptaki śpiewają jak w połowie marca, skoro powróciły żurawie, skoro „pękają” pierwsze pąki na krzewach to znaczy, że zimy już nie będzie i można założyć rękawice ogrodowe, gumofilce, wziąć sekator i ruszyć w ogród? Bo obawiam się, że jeżeli tego nie zrobię, jeżeli odłożę prace ogrodnicze na potem, to się nagle okaże, że wszystkie one zwalą się na mnie w jednym i tym samym momencie. Zrobiłam więc dzisiaj długi i sumienny obchód po parku i oto jego rezultaty. W trawniku kwitną stokrotki, zakwitły również przebiśniegi, pewnie szczęśliwe, że w tym roku przez żadne śniegi nie musiały się przebijać.

Sorbaria jarzębolistna jest cała upstrzona zielono-rudymi bukiecikami,

z cebulek narcyzów i żonkili, które w ilości pięciuset posadziłam jesienią w parku już się wynurzyły wysokie na kilka centymetrów łodyżki, to samo się dzieje z tulipanami i liliami, a niezapominajki, które powinny dopiero kiełkować z nasionek tworzą całkiem pokaźne, zdrowe kępki.

Na mojej łące kwietnej, którą posiałam gdzieś tak w listopadzie wykiełkowały już maki i mają po kilka centymetrów średnicy, wychylają się także pierwsze liście łubinu.

Julkowa wierzba płacząca jest cała w pączkach,

a ogród różany wygląda jakby za parę tygodni chciał zakwitnąć!  Stałam tam dzisiaj wśród tych różanych krzewów czerwonych od pąków, gdzieniegdzie poprzetykanych już tegorocznymi listkami i oczom nie wierzyłam. Nie zmarzł mi w tym roku żaden krzew! Nie było żadnej martwej gałązki, wszystkie krzewy, tak jak je przycięłam na jesień były żywe, zdrowe, zielone.

Potrzeba im jedynie kosmetycznego cięcia i to wszystko.  Co zaczęłam dzisiaj czynić i to z bardzo lekkim sercem, muszę przyznać.

Tym samym podjęłam odważną decyzję, że zaczynamy prace polowe. W lutym. Brzmi to niewiarygodnie, wiem. Ale korzystając z łagodnej aury część prac już zaczęliśmy jakiś czas temu.  Rozebraliśmy stary tunel foliowy i będziemy stawiać niewielką szklarenkę, która stanie w ogrodzie warzywnym, gdzie zasilone kurzyńcem grządki już czekają na nasionka.

Rozebraliśmy również stary, spróchniały płotek okalający figurkę Matki Boskiej i stawiamy Maryjce nowy.

Rabaty kwiatowe – zanim wychylą się pierwsze byliny – zasilamy czarnym torfem liściowym, którego mam tony (jeżeli ktoś potrzebuje dobrej ziemi do ogrodu, to zapraszam),

co dla naszych czerwonych koni mechanicznych oznacza kilka kursów dziennie z pełną przyczepką ziemi 🙂

Co poza tym? Kurki szczęśliwie przetrwały całą zimę (raz tylko jastrząb porwał jednego koguta, ale skoro mam ich pięć, to nie rozpaczałam za bardzo), codziennie zwiedzają sobie parkowe niwy i niosą się jak zwariowane (dzisiaj przyniosłam do domu 50 jaj!)

Dwa stawy pozostają w dalszym ciągu o suchym dnie, ale w tym największym jest ciutkę więcej wody niż jesienią, więc jest jeszcze gdzie popatrzyć na odbicie dworu.

Mchy, jak co roku zachwycają swoją soczystością, choć tym razem jakiś miesiąc wcześniej,

a roślinki, które kupiłam na targu gdzieś we wrześniu, z obietnicą od sprzedającej, że utrzymają się do pierwszych mrozów, kilka miesięcy później dalej zachwycają żywym kolorem.

Tempora mutantur!

Zostaw odpowiedź.

Możesz używać następujących znaczników HTML i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>