Oikophilia radońska

Jeśli pozna kto Radonie

Ten miłością do nich płonie

Bo niech każdy zauważy

Ile tu jest miłych twarzy

Dwór polski był przez wieki immanentną częścią naszego krajobrazu, częścią życia społecznego, kulturalnego, politycznego. Ten charakterystyczny budynek z białymi kolumnami, z pobielonym murem i olbrzymim, spadzistym, krytym gontem dachem nie był ot takim sobie zwykłym mieszkaniem polskiej szlachty.  Jego rola była o wiele ważniejsza. To tutaj podtrzymywano rodowe, patriotyczne i religijne obyczaje.  To w murach tego strażnika dziejów właściciele ziemscy przechowywali i pieczołowicie przekazywali z pokolenia na pokolenie najdroższe pamiątki, historie, wspomnienia, dokumenty. On też przez setki lat był ostoją patriotyzmu. Tęskniono za nim na wygnaniu, za jego atmosferą, charakterystycznym zapachem, typowymi odgłosami, tak jak się tęskni za ukochanym członkiem rodziny. Był swojskim, polskim domem. Przed drugą wojną światową na ówczesnych ziemiach polskich było około dwadzieścia tysięcy dworów. Wraz z tzw. reformą rolną z 1944 roku epoka siedzib ziemiańskich bezpowrotnie minęła, a z wiejskiego krajobrazu zniknęło wiele architektonicznych pereł. Obecnie w dobrym stanie pozostaje niewiele ponad 1% tych dawnych budowli, zaś reszta jest w ruinie lub po prostu została zrównana z ziemią.

Dwór w Radoniach jest częścią tego jednego procenta, a ja sobie niedawno zdałam sprawę – przeglądając akt kupna z maja 2001 roku – że niedługo minie już dwadzieścia lat jak jesteśmy jego właścicielami.

I jeżeli dobrze obliczyłam to siedemnastymi, jako że właścicieli miał ten majątek ziemski nietypowo wielu i z jakichś nieznanych mi powodów wiele razy w ciągu ostatnich dwustu lat przechodził z rąk do rąk. Dalej nie jest mi znana dokładna data jego wzniesienia ani nazwisko architekta. Wiem tylko, że klasycystyczny dwór, który obecnie jest naszym domem rodzinnym, został wybudowany przed 1842 rokiem dla rodziny Adama Rydeckiego, który dobra radońskie nabył w 1828 roku. Adam Piotr Rydecki urodził się w Warszawie jako syn Ignacego i Anny z Lanckorońskich. W marcu 1815 roku poślubił Teklę Helenę z Rydeckich. Parze urodziło się siedmioro dzieci, z czego troje: Anna Julia, Wiktoria Ludwika Wanda i Wacław Antoni urodziło się w Radoniach, kolejno w 1828, 1831 i 1832 roku. Kiedy w 1838 roku Adam Rydecki zmarł, majątek ziemski przeszedł na własność Piotra Folkierskiego i jego żony Barbary, córki Adama. Rozległość dóbr w tym czasie wynosiła 18 włók, 24 morgi i 276 prętów, czyli jakieś dobre trzysta hektarów. Ówczesne zabudowania dworskie stanowił obszerny i ozdobny dwór z dwiema oficynami, stodoła, spichlerz, stajnia z wozownią, gorzelnia, browar z suszarnią,  holendernia, obora, trzy czworaki, kuźnia, młyn wodny, wiatrak, cegielnia oraz dwie karczmy. Dwór otoczony był wielkim i dobrze utrzymanym sadem i ogrodem warzywnym, a w parku był staw i trzy zarybione sadzawki. Był to najlepszy czas tego majątku i okres jego wielkiego rozkwitu. Z wszystkich właścicieli, których kolejne nazwiska wymieniają księgi wieczyste Piotr Folkierski był tym, który majątek radoński dzierżył najdłużej, bo aż przez pięćdziesiąt dwa lata, do 20 marca 1890 roku. My – z naszym prawie dwudziestoletnim stażem – plasujemy się na drugim miejscu, natomiast trzecie miejsce zajmują tak bliscy memu sercu Jan i Maria Chrzanowscy, którzy majątkiem radońskim zarządzali przez trzynaście lat, od 1932 do 1945 roku.

A asumpt do tych powyższych rozważań i analizowania wpisów wieczystych dała mi dzisiejsza data. 15 września to dzień, który zawsze mnie wpędza w zadumę i boli. Tego właśnie dnia w 1945 roku Jan i Maria Chrzanowscy żegnają się z Radoniami na zawsze.

I mimo, iż w Radoniach zmarła ich córeczka Janeczka,

mimo, że ostatnie lata były trudne, bo były to lata wojny, mimo, iż majątek był wystawiany dwa razy na licytację, a w końcu reforma rolna odebrała im ich cały dotychczasowy dorobek, to – jak twierdzi Hania Chrzanowska, ich najmłodsza córka – rodzice zawsze jej powtarzali, że były to najlepsze lata ich życia.

A dzisiejszy dzień boli, bo wyobrażam sobie co ja bym czuła gdybym teraz, po tylu latach zżycia się z tym wyjątkowym miejscem, musiała nagle, bez ostrzeżenia, stąd odejść. Wyobrażam sobie ból Jana i Marii kiedy ostatni raz przekręcali klucz w głównych drzwiach, wiedząc, że już ich nigdy nie otworzą.  Kiedy żegnali ukochane psy i konie. Kiedy przytulali do siebie oddanych im pracowników. Kiedy ostatni raz przejeżdżali przez bramę parku, wiedząc, że nie będzie im dane cieszyć się kolorami jesieni.  Kiedy mijali cmentarz grodziski wiedząc, że grobu Janeczki nie będą w stanie odwiedzać. Kiedy, kiedy, kiedy… I te obrazy i uczucia pomnóżmy teraz przez dwadzieścia tysięcy przedwojennych dworów, przez dwadzieścia tysięcy ówczesnych rodzin.

Radonie, mimo, że dzisiaj są daleko skromniejsze niż za czasów swojej świetności, mimo, że to już nie kilkusethektarowy majątek, a tylko resztówka, czyli dwór otoczony wiekowym parkiem, mają szczególne miejsce w moim sercu, o czym te moje wpisy blogowe od lat poświadczają. Bo jak to ktoś trafnie ujął dawno temu, pisząc wiersz w podzięce pp. Chrzanowskim za ich wielomiesięczną gościnę:  „Jeśli pozna kto Radonie, ten miłością do nich płonie”. To miejsce ma w sobie coś takiego, że nie sposób go nie kochać. I mam wielką nadzieję, że kiedy z kolei pewnego dnia moi synowie będą mnie wspominać, to podobnie jak Hania powtórzą każdemu, że ich mama przeżyła w Radoniach najlepsze lata swojego życia.

 

 

 

 

 

Zostaw odpowiedź.

Możesz używać następujących znaczników HTML i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>