Roger Scruton: In memoriam

„Różnica między dobrym a złym autorem jest taka, że dobry autor (czy to w muzyce, czy w literaturze, czy w sztuce) potrafi przedstawić coś w taki sposób, że odbiorca widzi w tym swoją duszę”.

Roger Scruton

Gdy w niedzielę 12 stycznia zadzwonił do mnie mój mąż z wiadomością, że nasz przyjaciel Roger Scruton przegrał walkę z rakiem, przez pierwsze dni nie umiałam sobie znaleźć miejsca...

Czytaj więcej

Częstochowski ogrodnik, Sprawiedliwy wśród Narodów Świata

Gdzieś początkiem listopada skontaktował się ze mną p. Rafał Bryll, reżyser, z prośbą o spotkanie i rozmowę na temat możliwości nakręcenia filmu, w którym dwór radoński i jego pewni mieszkańcy z okresu II wojny światowej byliby głównymi bohaterami. Bardzo mnie ucieszyła ta propozycja, z całego serca jej przyklasnęłam i oczywiście obiecałam podzielić się wszelkimi dokumentami, jakimi na ten temat dysponuję.  Historia majątku radońskiego to niezwykle bogata historia...

Czytaj więcej

Retrospekcja: rok 2019

Rok 2019 zaczął się bardzo nietypowo, ponieważ Sylwestra roku 2018 spędziłam w szpitalu. Nietypowo jak dla mnie, bo zazwyczaj nie choruję. Miałam tzw. chirurgiczny brzuch, czyli było podejrzenie o wszystko: pęknięcie torbieli na jajnikach, zapalenie wyrostka, zespół jelita drażliwego i coś tam jeszcze.  Wylądowałam ostatecznie na oddziale chirurgicznym, choć poniewczasie przyszła diagnoza, że to ostre zapalenie dróg moczowych...

Czytaj więcej

Kiermaszowe reminiscencje

Grudzień jest dla mnie najbardziej pracowitym miesiącem roku.  Tak naprawdę zawsze taki był, ale od pięciu lat jest jeszcze bardziej intensywny. Bo poza imieninami mojej Mamy, urodzinami brata, Świętami Bożego Narodzenia i Sylwestrem, który jest jednocześnie naszą rocznicą ślubu, muszę w grudniu jeszcze znaleźć czas na przygotowanie kiermaszu...

Czytaj więcej

Potencjalne walki kogutów

Gdzieś tak w połowie lipca mój ogrodnik Krzysiu oznajmił mi, że jedna z kur kwocze.  Jeszcze z 10 lat temu nic by mi to nie mówiło, ale od tego czasu kilka już kur zamieniło się w kwoczki czyli potencjalne kurze mamki i teraz już wiem, że kwoczenie to zespół objawów wywołanych chęcią wysiadywania jaj i wodzenia piskląt. A ponieważ moje stadko składało się wówczas jedynie z pięciu dość wiekowych już kur, ucieszyłam się więc, że jest szansa na jego powiększenie...

Czytaj więcej

Schody do dziupli

Lubię fakt, że w dworze radońskim są dwie klatki schodowe, o czym nie każdy wie.  Nawet goście, którzy odwiedzali nas już wiele razy odkrywali tę drugą klatkę schodową dopiero za którąś tam wizytą .  A czasami i nigdy...

Czytaj więcej

Pantofelki Matki Boskiej na polskich (przy)drogach

Wrażenie barw i szumów i bezdennych światów,
Zmieszane w jedność, niby w stworzenia pradobie,
Oddziela się ode mnie, jako woń od kwiatów,
I trwa już ponade mną – i już samo w sobie!

Bolesław Leśmian,”Łąka”

W zeszły piątek udało mi się wreszcie znaleźć chłopa z ciągnikiem i późno, bo późno, ale skosił mi łąki...

Czytaj więcej

Między ustami a brzegiem pucharu, czyli słów parę o „les serviettes”

Za parę dni mamy kolację na kilkanaście osób i prasuję dzisiaj serwetki, bo po tym jak wszystkie zostały użyte na urodzinach Benedykta to chwilę później, już wyprane, zaległy mi gdzieś na samym dole wciąż rosnącej hałdy do prasowania i cichutko sobie tam leżały przez ponad dwa miesiące. Nie wiem jak Państwo uważacie, ale dla mnie prasowanie jest czynnością mocno debilitującą...

Czytaj więcej

Morwówka na parapecie

Pamiętam ten moment, kiedy po raz pierwszy w życiu zobaczyłam drzewo morwowe.  Było to w Wielkiej Brytanii pod koniec lat 80. Morw było kilka, w starym parku, one same też już potężne i wiekowe.  A pod nimi rozpościerał się dywan z prawie czarnych owoców, ni to malin, ni to jeżyn.  Wyglądały na jadalne, więc niewiele myśląc spróbowałam: były pyszne!  Soczyste, delikatne, o słodko-kwaśnym smaku, trochę jakby z nutką melona. Mulberry tree...

Czytaj więcej

Kolorowo poplenerowo

Jak już kiedyś pisałam w jednym z wcześniejszych moich wpisów blogowych, próbuję w sobie (na wczesną starość) rozbudzić talent malarski, którym niewątpliwie dysponował mój tato.  To budzenie następuje powoli i tak do końca nie jestem pewna, czy aby mam co budzić 🙂  Niemniej prawda jest taka, że od jakichś trzech lat uczęszczam –  aczkolwiek czasami niezbyt systematycznie, tak jak mi czas pozwala – na warsztaty malarskie w Radziejowicach...

Czytaj więcej