Koty były pierwsze w moim życiu, a najsampierwszy był kocur Kuba. Gdy dożył sędziwego wieku i został pochowany pod cyprysikami w goczałkowickim ogrodzie, szybko pojawiły się następne. Znosiłam je po prostu do domu, zabłąkane, a moja Matula w swojej wielkiej dobroci nigdy nie protestowała. W Radoniach natomiast koty pojawiły się w drugiej kolejności. Pierwszy był Milut, jamnik, co wszystkie inne jamniki przerastał.
Chował się z nami od szczeniaczka, kiedy to przywiozłam g...
Czytaj więcej
Najnowsze komentarze