Dwadzieścia lat minęło jak jeden dzień (wpis w kilku odsłonach: wstęp)

Dokładnie dwadzieścia lat temu, późnym wieczorem w środę 9 maja 2001 roku, w jednej z kancelarii notarialnych w Grodzisku Mazowieckim złożyłam swój podpis pod wielką wtedy dla mnie niewiadomą. Zakupiłam bowiem ruinę XIX-to wiecznego dworu w Radoniach, wsi położonej jakieś siedem kilometrów na wschód od Grodziska, a czterdzieści na zachód od stolicy. Akt notarialny opisywał go jako „zabudowaną nieruchomość o powierzchni 5,59 ha” , a dalej w tekście już obszerniej było sprecyzowane, że „zabytkowy dwór pod nazwą Radonie Dwór jest murowany, parterowy, z poddaszem niemieszkalnym, podpiwniczony, kryty gontem, wybudowany w pierwszej połowie XIX wieku, budynek pozbawiony jest wszelkich instalacji oraz okien i drzwi, występują znaczne ubytki pokrycia dachowego, brak stropu nad parterem, zawalony częściowo strop nad piwnicą, duże ubytki murów konstrukcyjnych, rozebrane schody zewnętrzne i tarasy, całkowicie zdewastowane wnętrza, budynek jest w stanie do odbudowy, koszt odbudowy przekroczy obecną wartość zabudowy” .

A wczoraj miałam w parku niespodziewanych, przejezdnych gości, bo tak to już jest, że kiedy brama jest otwarta to ludzie po prostu podjeżdżają, żeby zobaczyć dwór, porobić zdjęcia i pospacerować.  Jeżeli akurat mam czas to wychodzę się przywitać i opowiedzieć o historii tego miejsca, które kocham jakby było moim czwartym dzieckiem. Tym razem wzięłam ze sobą zdjęcia, które zawsze stoją w hallu na pianinie.

Są to cztery zdjęcia pokazujące kolejne etapy z historii dworu: zdjęcie z 1938 roku, kiedy to włodarzami majątku są  pp. Chrzanowscy i budynek prezentuje się nad wyraz zacnie, potem zdjęcie z lat 70., kiedy widoczne jest już postępujące zniszczenie będące efektem reformy rolnej z 1944 roku, następnie katastrofalny stan dworu w 2000 roku, kiedy zobaczyliśmy go po raz pierwszy i ostatnie zdjęcie z 2008 roku, tuż po odbudowie.  I padło pytanie od gości: „Czy wiedząc to, co Pani wie teraz, ile to trudu, wysiłku i pięniędzy kosztowało, czy zrobiła by to Pani raz jeszcze?”.  A ja bez wahania odpowiedziałam, że oczywiście, że tak. I taka jest prawda. Bez wahania przeszłabym powtórnie przez to wszystko, przez ten wielki stres i jedną wielką niewiadomą czy uda się podnieść dwór z ruiny. Przez te wszystkie lata odbudowy, piętrzące się finansowe trudności i ciągłą niepewność końcowego rezultatu. Przez tę wieloletnią walkę, by ta resztówka majątku radońskiego – tak niegdyś świetnego – z powrotem zajęła należne jej miejsce, by mogła dalej kontynuować swoją podróż przez polską historię.  Była to największa, najbardziej emocjonująca, najbardziej stresująca, ale też i najbardziej satysfakcjonująca przygoda mojego życia. Przez te wszystkie lata starań o to, by dwór radoński zaznaczył się na nowo na mapach i zaczął znowu żyć pełnią życia, nauczyłam się tego miejsca na pamięć niczym twarzy własnego dziecka. Wryło się ono w moje serce i na własnej skórze doświadczyłam prawdziwości stwierdzenia, które ktoś kiedyś tak trafnie ujął w wierszu:  „Jeśli pozna kto Radonie, ten miłością do nich płonie”.  Po dwudziestu latach mojej bytności tutaj wiem jedno: nie sposób nie kochać tego miejsca, nie sposób nie doświadczyć tego specyficznego przywiązania, bliskości, tej oikofilii  (neologizm ukuty przez naszego nieżyjącego już przyjaciela, filozofa Rogera Scrutona). Czyli po prostu miłości do miejsca, za które czujemy się odpowiedzialni i o które dbamy, a które odpłaca za naszą troskę poczuciem, że nareszcie mamy swoje miejsce na tej ziemi, że nareszcie przynależymy.

Tak więc minęło dwadzieścia lat od tamtego ważkiego dnia, a mnie niczym w kalejdoskopie – zabawce z dzieciństwa, której dzisiejsze dzieci zapewne już nie znają – przewalają się przez pamięć wielokolorowe wspomnienia. I tymi wspomnieniami chciałabym się z Wami – wiernymi od lat czytelnikami tego bloga i obserwatorami dworskiego fanpage’u na FB – podzielić.  Dzisiejszy wpis  to jedynie preludium, skromny wstęp oddający ukłon tej okrągłej rocznicy, tym dwudziestu szczęśliwym latom, które minęły zupełnie niepostrzeżenie. W następnych wpisach postaram się uporządkować moje myśli i wspomnienia, posortować zdjęcia i dokumenty, jakimi dysponuję i opowiedzieć Państwu całą historię ostatnich dwóch dziesięcioleci.

I tak się też pięknie składa w tę okrągłą rocznicę, że w jednej z krakowskich drukarni schodzą właśnie z taśmy pierwsze egzemplarze drugiego wydania mojej książki Dwór w Radoniach. Historia Janeczki.  Wielokrotnie byłam pytana, gdzie można Janeczkę zakupić i z przykrością musiałam wszystkich pytających odsyłać z pustymi rękoma, jako że pierwszy nakład już dawno się wyczerpał. Dzisiaj z wielką radością zapraszam wszystkich chętnych do nabycia tego egzemplarza, poprawionego, z dodanymi zdjęciami, ale w bardzo podobnej szacie graficznej.  Jestem pewna, że się Państwu spodoba.  Do miłego zatem – usłyszenia i zobaczenia.

 

Zostaw odpowiedź.

Możesz używać następujących znaczników HTML i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>