Kategoria Kulinaria

Chleb mój powszedni

Chleba naszego powszedniego
daj nam Panie

Czy i Wam czasami też tak się zdarza, że nagle jakiś wyraz bez żadnego szczególnego powodu przykuwa Waszą uwagę?  I zaczynacie na niego patrzeć oczyma dziecka, które dopiero uczy się czytać? Wsłuchiwać w jego brzmienie? Rozdzielać na części składowe i odnajdywać jego pierwotne znaczenie?  Na przykład większość staropolskich imion niesie ze sobą takie dwuczłonowe treści, jak choćby Bogdan czy Bożydar, te tutaj wyrażające pewnie wdzięczność rodziców za...

Czytaj więcej

Pędy, płatki i listeczki czyli pandemiczny embarras de richesses

Jako, że dostaję ostatnio liczne zapytania, czy są powody dla których mój dworsko-parkowy blog wszedł w sezon troszkę ogórkowy, śpiesznie donoszę, że mamy się wszyscy dobrze, jesteśmy zdrowi i nie jest to związane z panoszącą się pandemią . Choć po chwili zastanowienia dochodzę jednak do wniosku, że pośrednio może i jest, ponieważ okazuje się, że widmo korona wirusa niechcący wyzwoliło we mnie uśpioną zapobiegliwość Ślązaczki – i to taką do n-tej potęgi...

Czytaj więcej

Patriotyczna zupa

Niedziela deszczowa, ponuro, a ja sobie pomyślałam, że już dawno żadnych kulinarii nie było, więc nawiedziłam z dużym koszem warzywnik.  Każdej wiosny, gdy idę tam z paczuszkami nasion powtarzam sobie: „Korzeniowska, w tym roku nie przesadź znowu z burakami, cukinią i sałatą”.  Głowa swoje, ręce swoje, nie mogę się nigdy powstrzymać i zamiast dwóch pestek cukinii wkładam do ziemi po kilka, buraków sieję cały zagon, a co do sałat i ich różnych odmian to lepiej nie będę się rozwodzić...

Czytaj więcej

Przyziemne kulinaria: wiosenne „błotko” zamiast zupy

Gdy kilkanaście lat temu po raz pierwszy przechadzałam się po mocno wtedy zarośniętym i zaniedbałym parku, wielki ciężar siadł na moim ogrodniczym sercu widząc ogrom rosnących wszędzie chwastów.  Dominował podagrycznik, który latami bezskutecznie próbowałam wyplenić z mojego maleńkiego ogródka w Komorowie – oprócz perzu jest on chyba najtrudniejszy do wytrzebienia.

DSC_7568

Ponoć korzenie podagrycznika znajdowano w jaskiniach na głębokości nawet dziewięciu metrów, co daje pewne wyo...

Czytaj więcej

Balsamiczne piersiówki

Zawsze jestem przekonana, że oskubuję doszczętnie moje dzikie bzy z ich kwiatów, kiedy to wczesnym latem robię hektolitry tak bardzo popularnego w naszej rodzinie i wśród przyjaciół bzowego syropu.  Ale kiedy nadchodzi wrzesień te same krzewy, które w czerwcu tak pięknie pachniały i pyliły kremowym pyłkiem ze swoich koronkowych baldachów teraz stroją się w grona czarnych pereł.

DSC_0083

Jedni robią z nich wino, inni nastawiają nalewki, jadłam także świetny i delikatny w smaku owocowy...

Czytaj więcej

Czasznica w panierce

Wczoraj, po raz pierwszy w życiu jadłam purchawicę olbrzymią (łac. Langermannia gigantea), zwaną również czasznicą.

_DSC6505

Kilka już razy wyrósł mi ten fungus o wymiarach piłki nożnej na trawniku i zawsze patrzyłam na niego jak na jakieś dziwadło i obchodziłam szerokim łukiem. Nie wiedziałam bowiem (mimo iż grzyby zbieram od dziecka), że purchawki są jadalne. A tutaj się okazuje, że jest to grzyb, który wśród smakoszy jest uważany za przysmak, choć laików wprawia w zdumienie...

Czytaj więcej

Słońce w słoiku

Ogarniam spojrzeniem park i dawny folwark i wszędzie żółcą się mlecze.  Na dzierżawionym ugorze, wśród polnych kamieni, przy stopniach schodów wejściowych do dworu, pod płotem w warzywniku, na polanach, nawet na skoszonym po raz pierwszy po zimie trawniku, gdzie te bylinki sprytnie przystosowują się do wysokości tnącego noża i odrastają ponownie, zakwitając przytulone do ziemi.

_DSC9131

Mniszek lekarski, pospolicie zwany mleczem lub dmuchawcem, przez wielu wielbicieli sterylnej muraw...

Czytaj więcej