Rajskie frukta

Jak tylko sięgam pamięcią wstecz to od zawsze moim ulubionym owocem były jabłka.  Jako nastolatka uwielbiająca czytać siadałam w każdej wolnej chwili w bujanym fotelu stojącym przy oknie salonu mojego goczałkowickiego domu ze sporym zapasem jabłek i książką.  Chrupiąc jabłuszka czytałam, a na parapecie stopniowo powiększał się rząd ogryzków. W Goczałkowicach mieliśmy ćwierć hektarowy ogród zasadzony przez mojego dziadziusia Janusza Bernharda...

Czytaj więcej

Domus Polonorum i dwory powiatu włoszczowskiego

Od 2003 roku należymy do Stowarzyszenia Domus Polonorum, prywatnej organizacji zrzeszającej miłośników dziedzictwa narodowego, której celem jest opieka nad zabytkami kultury ziemiańskiej znajdującymi się w posiadaniu prywatnych właścicieli, a także propagowanie tradycji dworu szlacheckiego i otaczającego go krajobrazu kulturowego. Kilka razy do roku spotykamy się w różnych częściach Polski i odwiedzamy zachowane, odrestaurowane, bądź w jeszcze trakcie odbudowy dwory...

Czytaj więcej

Piję, więc jestem…

Ta dowcipna trawestacja stwierdzenia „Cogito ergo sum” (łac. „Myślę, więc jestem”) – zdania będącego konkluzją wywodu, w którym Kartezjusz poszukuje niepowątpiewalnych podstaw wiedzy jest tytułem książki naszego przyjaciela Rogera Scrutona: „I drink, therefore I am”.

_DSC4585

Polecam wszystkim miłośnikom wina i filozofii, jest już przetłumaczona na język polski. Roger jest  – tak jak i dziesiątki jego książek – wybitny pod każdym względem...

Czytaj więcej

Moi bracia mniejsi (i siostry też)

Koty były pierwsze w moim życiu, a najsampierwszy był kocur Kuba. Gdy dożył sędziwego wieku i został pochowany pod cyprysikami w goczałkowickim ogrodzie, szybko pojawiły się następne.  Znosiłam je po prostu do domu, zabłąkane, a moja Matula w swojej wielkiej dobroci nigdy nie protestowała. W Radoniach natomiast koty pojawiły się w drugiej kolejności.  Pierwszy był Milut, jamnik, co wszystkie inne jamniki przerastał.

DSC_5928

Chował się z nami od szczeniaczka, kiedy to przywiozłam g...

Czytaj więcej

Piec piecowi nierówny

Za oknem od tygodnia świeci słońce, temperatura dobrze ponad 20 stopni, ja mam ręce w chwastach po kilka godzin dziennie i tak sobie myślę, że sezon grzewczy się chyba na dobre zakończył.  A jednak chciałabym się podzielić jedną marcową historią sprzed tego miłego wiosennego ciepełka. Gdy pisałam „Historię Janeczki” w niektórych fragmentach byłam zdana jedynie na własną wyobraźnię, bo przyznaję, że nie do wszystkich przedstawionych sytuacji posiadałam stosowne informacje...

Czytaj więcej

Zakochana dziedziczka

Wisi u mnie w hallu wyszperany na grodziskim targu staroci portret Kościuszki.  Nie powiesiłam go jednak z jakichś patriotycznych pobudek lecz z całkiem innego powodu.

DSC_0924

Historia, którą chcę opowiedzieć bierze początek w 2008 roku, kiedy to Hania Chrzanowska poprosiła mnie bym zamówiła w radońskim klasztorku s. Dominikanek mszę w intencji jej rodziców, Jana i Marii.  Dominikanki to zakon klauzurowy i rozmawia się przez niewielkie okienko, które na mój dzwonek otworzyła pucułowata mniszka...

Czytaj więcej

W czasie zimy kury się nudzą

Kury znudzone to kury nieszczęśliwe i różne głupoty przychodzą im do łebków.  Na przykład zaczynają się nawzajem dziobać – lub nawet same siebie –  co niestety szybko skutkuje utratą piór. A przecież chodzenie zimową porą z gołym kuprem czy odkrytą szyją z pewnością do przyjemności nie należy. I nie chodzi tutaj o okazyjne dziobnięcie po łebku, co po prostu oznacza ‚hej, pamiętaj o hierarchii w kurniku’, bo to jest na porządku dziennym, coś jakby szturchanina między rodzeństwem...

Czytaj więcej

Grudniowa promenada

Hortus ecce qualis hortus

Ubi gemma laeta crescit

Ubi non dolor patescit

Ubi cura non virescit

Mam taki zwyczaj, że w ostatni dzień starego roku robię obchód parku.  Idę sobie niespiesznie, psiaki ze mną, czasami w śniegu, czasami po zielonej wciąż trawie, w zależności od aury...

Czytaj więcej

Open House is closed

W minioną niedzielę, już trzeci raz z kolei, dwór radoński zamienił się w jeden wielki Open House, udostępniając swoje przestrzenne „komnaty” na potrzeby artystów, rzemieślników, lokalnych producentów oraz gości z bliska i z daleka.  Dwa dni wcześniej, w piątek, byłam zaproszona do grodziskiego radia Bogoria, gdzie z przemiłą p. redaktor Safoną Kozielec rozmawiałyśmy między innymi właśnie o narodzinach nowej świeckiej tradycji...

Czytaj więcej

Mamine i tacine geny

Wróciłam wczoraj z wernisażu, na którym wystawiałam swoje trzy obrazy olejne.  A dzisiaj zaczęłam się zastanawiać, skąd we mnie ta potrzeba malowania lub – ogólnie rzecz ujmując – tworzenia. Paul Johnson w swojej książce „Twórcy” snuje tezę, że skoro jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, to z pewnością jest w nas iskra tego, czym Bóg jest przede wszystkim.  A na pierwszym miejscu jest on przecież Stwórcą...

Czytaj więcej